Linia 1: | Linia 1: | ||
− | =''' |
+ | =''' |
− | ''' |
+ | '''= |
+ | |||
Vilgefortz z Roggeveen''''', Mistrz Magii - przywódca czarodziejów w II bitwie o Sodden. Po bitwie członek Kapituły Czarodziejów. Bardzo przystojny, inteligenty, utalentowany i zdolny do wszystkiego. Jak każdy czarodziej: bardzo ambitny.''''' |
Vilgefortz z Roggeveen''''', Mistrz Magii - przywódca czarodziejów w II bitwie o Sodden. Po bitwie członek Kapituły Czarodziejów. Bardzo przystojny, inteligenty, utalentowany i zdolny do wszystkiego. Jak każdy czarodziej: bardzo ambitny.''''' |
||
Wersja z 12:48, 2 cze 2010
=
=
Vilgefortz z Roggeveen, Mistrz Magii - przywódca czarodziejów w II bitwie o Sodden. Po bitwie członek Kapituły Czarodziejów. Bardzo przystojny, inteligenty, utalentowany i zdolny do wszystkiego. Jak każdy czarodziej: bardzo ambitny.
Był dobrze zbudowanym mężczyzną. zabójczo przystojnym oraz bardzo młodym jak na potężnego maga. Posiadał imponujące szlachetne i piękne rysy twarzy . Mówił bardzo szczerym i przekonywującym głosem, co w mniemaniu Geralta oznaczało nieobliczaność.
Vilgefortz oficjalnie pochodzi z Roggaveen, miasta w Redanii. Jednak najprawdopodobniej przenióśł się tam dopiero w późniejszych latach swojego życia. W rozmowe z Geraltem zdradził, że przygarnęłi go druidzi z Kovirskiego Kręgu co oznacza, że urodził się na dalekiej północy, w Kovirze.
Czarodziej miał ciężkie dziecinstwo; zaraz po urodzeniu rodzice wyżucili go do ulicznego rynsztoku skazując na łaskę losu. Odnaleźli i przygarnęli podrzutka drudzi, wychowując na swoje podobieństwo. Po jakimś czasie, podczas jednego zdruidzkich rytuałów objawiły się jego magiczne zdolości, które zauważył i zainteresował się czarodziej na szlaku. Widząc w nim wielki telent, zaproponawał mu czarodziejską edukację i wstopienie tym samym do Bractwa Magów. Zirytowany swoim życiem Vilgefortz odmówił mu w sposób ordynarny, wyładowując całą tłuminą od lat złość. Młody VIlgefortz wkrótce odszedł od druidów których miał serdecznie dosyć. Dalsze jego losy potoczyły się typowo dla zagubionego młodego człowieka - został najemnym żołnieżem - gwałcił, mordował, wchodził w różne inne konfilkty z królewskim prawem. aż wkońcu zmuszony został do ucieczki na kraniec świata, przed stryczkiem. Tam nieoczekiwanie spotkał kobietę, czarodziejkę. Z początku wydawało mu się, że to miłość, lecz z persektywy czasu zrozumiał, że to co do niej czuł, nie było namiętnością, lecz uczuciem zupełnie odwrotnym - nienawiścią. Kobieta zbyrnio przypominała mu osobę, którą wyobrażał sobie jako własna matkę.Zaszczyciła go sobą jedynie raz, następnie odeszła. A młody czarodziej ponownie został sam, na pastwie losu.
Z biegiem czasu został czarodziejem, szybko piął się w górę osiągając szczyt. Współpracował z Emhyrem, kiedy ten jeszcze nie był cesarzem, lecz wyżutkiem, banitą w swoim kraju. W tamtym momencie był już na tyle potężny, aby wytworzyć na Głębinie Sedny, magiczny wsysacz. Który niechybnie zabił matkę Ciri - Pavettę. Przez wiele następnych lat był jednym czarodziejem, któremu Emhyr ufał całkowicie i bezgranicznie. W krótkim czasie miał w rękach całą Kapitułę i Najwyższą Radę Czarodziejów, jednak jego ambicje sięgały dalej, niż władanie skrycie jednym światem. Dosłownie.
Próbował zchwytać Ciri i wykorzystać ją do swoich podłych i niemoralnych celów. W tym celu sprzymierzył się z Puszczykiem - Stefanem Skellenem - cesarskim agentem do zadań specjalnych i Leo Bonhartem - osławionym łowcą nagród oraz innymi wpływowymi, bądź chwilowo potrzebnymi mu osobami.
Był czarodziejem na tyle potężnym, że mógł bez problemów zabić Geralta. Nie uczynił jednak tego, ponieważ czuł do niego pewien sentyment - do ostatniej chwili próbował sprzymierzyć się z wiedźminem. Ostatecznie poległ w warowni Stygga, zabity przez wiedźmina i czarodziejkę.Yennefer. Bez problemów mógł zapobiec swojej śmierci, jednak jego własne ego przerosło go kolejny raz, przez co zapłacił życiem.
Dane z książek Sapkowskiego
Zwróć uwagę na mężczyznę, który jej towarzyszy. To Vilgefortz z Roggeveen. Ten rzeczywiście jest młody. Ale nieprawdopodobnie utalentowany.
Określenie „młody", jak wiedział Geralt, obejmowało wśród czarodziejów wiek do stu lat włącznie. Vilgefortz wyglądał na trzydzieści pięć. Był wysoki i dobrze zbudowany, nosił krótki wams na rycerską modłę, ale oczywiście bez herbu. Był też diablo przystojny.
— Czas pogardy, str. 115
Vilgefortz z Roggeveen, czarodziej o imponującej postawie, o szlachetnych i pięknych rysach, o szczerym i uczciwym głosie. Geralt wiedział, że po tak wyglądających ludziach można się spodziewać wszystkiego.
— Czas pogardy, str. 130
- Zbyt się różnimy - Geralt nie dał sobie przerwać. -A drobny fakt, że moją matką była, przypadkowo, czarodziejka, tej różnicy zatrzeć nie zdoła. A tak z ciekawości: kim była twoja matka?
- Pojęcia nie mam - powiedział spokojnie Vilgefortz. Wiedźmin zamilkł natychmiast.
- Druidzi z Kovirskiego Kręgu - podjął po chwili czarodziej - znaleźli mnie w rynsztoku w Lan Exeter. Przygarnęli i wychowali. Na druida, ma się rozumieć. Wiesz, kim jest druid? To taki mutant, włóczęga, który chodzi po świecie i kłania się świętym dębom.
Wiedźmin milczał.
- A potem - kontynuował Vilgefortz - w trakcie pewnych druidycznych rytuałów wylazły na jaw moje zdolności. Zdolności, które ewidentnie i niezaprzeczalnie pozwalały określić mój rodowód. Spłodziło mnie, oczywiście przypadkowo, dwoje ludzi, z których przynajmniej jedno było czarodziejem.
— Czas pogardy, str. 141
- Druidów miałem serdecznie dość - podjął Vilgefortz. - Porzuciłem więc święte dąbrowy i ruszyłem w świat. Robiłem różne rzeczy. Niektórych wstydzę się do dziś. Wreszcie zostałem najemnym żołnierzem. Moje dalsze losy potoczyły się, jak się domyślasz, stereotypowo. Żołnierz zwycięski, żołnierz pobity, maruder, rabuś, gwałciciel, morderca, wreszcie zbieg uciekający na koniec świata. I tam, na końcu świata, poznałem kobietę. Czarodziejkę.
(...)
Porzuciłem ją, bo wiedziałem, że interesowała się mną tylko dlatego, że moja inteligencja, osobowość i fascynująca tajemniczość zacierały fakt, że nie byłem czarodziejem, a wyłącznie czarodziejów zwykła zaszczycać więcej niż jedną nocą.
(...)
Zostałem czarodziejem. Z nienawiści. I dopiero wówczas zrozumiałem, jaki byłem głupi. Myliłem niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu.
— Czas pogardy, str. 142-143